M

sobota, 31 marca 2018

Od Rene CD Fajki

Musiałam to zrobić. Po prostu musiałam.
Wyrwać się z tego miejsca, pooddychać trochę świeżym powietrzem i przemyśleć parę spraw. Gdyby ktoś mnie przyłapał, powiedziałby, że zachowuję się głupio i nieodpowiedzialnie. A może ten ktoś by zrozumiał. Tam, pod ziemią, wszystkie moje myśli plączą się i nie chcą złożyć w sensowną całość - duszę się tam.
Warunki mamy dobre, przeciętny cywil wyśmiałby mnie i chętnie się zamienił.
Mam wrażenie, że chyba mam traumę przebywania pod ziemią.
Wyszłam z bazy najdalszym przejściem, jakie znam, strażnicy przepuścili mnie bez nawet jednego pytania - przecież jestem generałem. Nadal do mnie to czasem nie dociera.
Zawahałam się przez chwilę, stając przed włazem. Ludziom wydaję się, że dowódcy mają najlepsza robotę - gówno prawda. Wychodzę, zostawiając tych ludzi, którzy wierzą w moją nieomylność i opanowanie. Wierzą, że jestem ze stali...ale ja jestem tylko człowiekiem. Jednak nie mogę tego okazywać, to by zburzyło ich świat. Musimy pokazywać, że jesteśmy silni...a tak naprawdę czasem jesteśmy bardziej krusi niż dzieci.
A może tylko tak usprawiedliwiam swoją słabość? Może, może, może...wszystko "może", "chyba". Zdecydowanie za dużo myślę.
Zdążyłam już trochę poznać miasto, dotarcie do najbliższego parku nie sprawiło mi większych trudności. Świeży zapach deszczu, kokrej trawy... tego było mi trzeba.
- Hej! Ty
Moje serce zamarło nagle, wszystkie kończyny były jak sparaliżowane. Dobrych parę sekund, w których mogłam zginąć, zajęło mi dojście do siebie. Nic się jednak nie wydarzyło.
Spostrzegłam siedzącą na ławce białowłosą kobietę - to ona musiała być źródłem mojego zawału serca.
- Nie chcesz może trochę ciasta czekoladowego?
Wybuchnęłam niekontrolowanym śmiechem. Okej, nie tego się spodziewałam...myślałam, że zaraz do ziemi przygniecie mnie jakiś Niemiec w mundurze, ewentualnie Włoch czy jakiś Rosjanin.
Może jestem głupia, ale poczułam nic zrozumienia z tą dziewczyną...coś w niej było, coś...co nie pozwalało przejść obojętnie. Nie wydawała się groźna, ale sięgnęłam do paska ukrytego pod płaszczem i odbezpieczyłam broń. Ostrożności nigdy za wiele.
Usiadłam kawałek dalej na ławce, między nami dziewczyna postawiła tort.
- Przepraszam, to co powiedziałam zabrzmiało strasznie głupio - zaśmiała się - Czuję się jak pedofil
- Nie szkodzi, po prostu w tych czasach trzeba być ostrożnym...- ściszyłam głos
Uśmiechnęłam się szeroko do kobiety, kiedy podawała mi wielki kawał ciasta na serwetce. Palce lizać.
Nagle usłyszałyśmy głośne śmiechy, a po chwili na horyzoncie ukazali się nam policjanci. Starałam się zachować spokój, ale moja towarzyszka drgnęła nerwowo. Pewnie też bym tak zareagowała, gdyby wcześniej ona nie zaserwowała mi zawału. Faceci ewidentnie kierowali się w naszą stronę.
Gdy tak drgnęła i obróciła się w prawo, skąd nadchodzili, zauważyłam, że jej ręka przez chwilę dymiła. Przysięgam, dym przysłonił całą jej dłoń.
- Uważaj! - krzyknęłam, przykładając do jej dłoni płaszcz, żeby ugasić ogień.
Ona spojrzała na mnie ze szczerym przerażeniem w oczach. Rękaw mojego ubrania przeszedł przez jej dłoń na wylot. Co do chole...
- M-Muszę już iść - powiedziała zachrypniętym głosem
Dopiero wtedy zrozumiałam. Szybko zerwałam się za białowłosą, gdzieś za sobą usłyszałam krzyki policjantów. Cholera, jeszcze tego brakowało. Dość szybko biegała jak...ale ja byłam równie dobrą sprinterką, w dodatku z dłuższymi nogami. Na następnej ulicy padłam na nią z całej siły, przygniatając ciałem do ziemi. Zaczęła się wyrywać i szarpać, ale na szczęście miała tyle rozumu, by nie krzyczeć. Turlałyśmy się po mokrym asfalcie, za nic nie mogłam jej unieruchomić, w ostateczności więc wyjęłam broń i przyłożyłam jej do skroni.
Dopiero wtedy przestała wierzgać.
- Słuchaj, nie chce zrobić ci krzywdy, wysłuchaj mnie...- zaczęłam spokojnie głosem profesjonalnego psychologa - Wiem, że wszyscy ci tak mówią, a zwłaszcza te szumowiny, ale wierz mi...należę do ruchu oporu. Możesz dołączyć do nas.
Oczy jej się zaświeciły.
- A więc to prawda...
- Tak, dostaniesz łóżko i ciepłe jedzenie...
- Skąd wiesz, że mnie przyjmą, a nie zamkną? Przyjmujecie od tak każdego  włóczęgę? - przerwała mi
To fakt, czasem nasze środki ostrożności wymagają zamknięcia kogoś, kto zawędrował do nas w nietypowych warunkach...ale zdarza się to stosunkowo rzadko, przeważnie wypuszczamy takiego mutanta już po paru dniach.
Już chciałam ją zapewnić, że to ja rządzę i zrobię wszystko, by została od razu przyjęta, bo jej ufam...kiedy przypomniałam sobie, że nie mogę. Przepisy wymagają, by nikt nie wiedział, kim są generałowie. Zapobiega to wsypaniu najważniejszych szych w razie złapania.
- Mam pewne wpływy. Znam bardzo dobrze kogoś, kto jest blisko jednego z generałów. To idziesz? - schowałam broń i wyciągnęłam do niej dłoń, by pomóc jej wstać z ziemi - I nie jesteś byle włóczęgą, chciałaś podzielić się ze mną swoim ciastem, chociaż wcale mnie nie znałaś.

<Fajka? :3>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz