M

piątek, 29 czerwca 2018

Od Friedricha CD Cedrika

Wsiadłem do samochodu trzaskając drzwiami. Wyciągnąłem z kieszeni ubrań cywilnych paczkę fajek. Odpaliłem jednego wciągając trujący dym do płuc dla uspokojenia. Postukałem chwilę palcami w kierownicę, spuszczając szybę. Nie wierzyłem w to, że kiedykolwiek ktoś mnie tak zdenerwuje. A jednak. Jestem człowiekiem, raczej mi wolno. Wypaliłem do końca papierosa, którego wyrzuciłem za szybę. Padał deszcz więc nie musiałem martwić się o żadne podpalenie. Odpaliłem samochód podnosząc szybę  i ruszyłem przed siebie. Musiałem koniecznie udać się w pewne miejsce, niezwłocznie. Nie zważałem na prędkość jaką osiągam. Całkiem spokojny ufałem swoim zdolnościom w tą paskudną pogodę. Prze de mną nagle znikąd pojawiła się biegnąca postać. Instynktownie wcisnąłem hamulec, przez co z pewnością będę musiał wymienić opony. Poczułem jak z ogromną siłą uderzam w postać. Serce załomotało mi w piersi. Po zatrzymaniu samochodu wyskoczyłem z samochodu.
-Nie ruszaj się, zaraz zadzwonię po karetkę - powiedziałem spokojnie, pewnym ruchem wyciągając telefon. Wiedziałem co robić. Nie takie rzeczy moje oczy widziały.
Podszedłem do niego wybierając numer pogotowia ratunkowego. Miałam nacisnąć zieloną słuchawkę żeby mnie połączyli jednak ruch jego ręki mnie powstrzymał. Powinna być złamana przynajmniej z przemieszczeniem.
-Nie będzie to konieczne- mruknął jedynie i jak gdyby nigdy nic wyprostował sobie rękę. Żadnego skrzywienia.
Wstał z ziemi i otrzepał się z kurzu. Tak po prostu. Jakby jedynie go drasnął przy niedużej prędkości. Uniósł brew jakby nie rozumiejąc o co mi chodzi. Takiego czegoś nigdy nie widziałem. Autentycznie byłem w szoku. Mutant, tak pewny siebie, że to aż niespotykane. Powinien był dawno uciec, nie musiałbym go zwerbować. Zerknąłem na karoserię samochodu, która jakoś wytrzymała wypadek.
-Koleś, w takim wypadku ciesz się, że nic nie uszkodziłeś. Płaciłbyś odszkodowanie - przymrużyłem oczy niby żartując niby nie. Mężczyzna prychnął zerkając na auto.
-To ty mnie potrąciłeś a raczej nie masz już na to dowodów - odparł z lekkim, drwiącym uśmieszkiem. Odpowiedziałem mu tym samym uśmiechem.
-No, ale zapraszam cię do samochodu - wskazałem siedzenie obok kierowcy. Mutant uniósł brew tym razem on nie wiedząc o co chodzi. Otworzyłem drzwi wyjmując z szuflady swoje dokumenty a między innymi zaświadczenie o swoim statusie. - Może i nie służbowo ale jednak - wzruszyłem ramionami. - Zapraszam.
Otworzyłem drzwi pasażera wlepiając twarde, żołnierskie spojrzenie. W tym momencie całkiem zapomniałem że pada deszcz i obaj jesteśmy cali przemoczeni. No cóż, może mój samochód to jakoś przeżyje.

(Cedrik? Wybacz XD)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz