M

poniedziałek, 2 kwietnia 2018

Od Stefki CD Usagi

Sam nie wiem, co już wtedy do końca we mnie wstąpiło i od kiedy stałem się takim obrońcą uciśnionych, Matulką Teresą, Ojcem Zagubionych Owieczek i et cetera, bo już od dawien dawna mną tak nie wstrząsnęło, żebym, po pierwsze — rzucał się na pomoc jakiejś nastolatce, po drugie — podnosił głos, po trzecie — ogólnie jakkolwiek wychylał się ze swoich bezpiecznych czterech ścian, do których w sumie za chwilę ją zaciągnąłem, mając nadzieję, że tam jakoś skryję gówniarę przed masą rozeźlonych panienek z karabinami. Oj, jacy oni groźni, oj, oj!
— Dlaczego od razu nie uciekłaś gdy twoja czapka spadła z głowy! Masz szczęście, że ci strażnicy ciebie nie zobaczyli! — ryknąłem, za chwilę samemu dziwiąc się swojemu zachowaniu, bo cholera, Stefuńcia kochany, ty się tak nie zachowujesz i każdy o tym wie. No, najwidoczniej raz na jakiś czas, przy takiej ilości emocji i adrenaliny w żyłach, jednak załącza ci się jakiś tam pstryczek. Kryzys wieku średniego, te sprawy, proszę pana, znowu chce być pan piękny i młody, ratować cudne niewiasty, a tutaj już się nie da, bo ci za chwilkę dysk wypadnie i co wtedy?
Nagle wytargała skądś pandę. Jebaną pandę, zaraz, wróć, co?
— Czy nic ci się nie stało? — zagadnęła do pandy. Gadała do pandy. Co?
— Spokojnie, nic mi nie jest! — Panda gadała. — Dziękuję za troskę, a teraz podziękuj temu panu tak jak się mu należy — powiedziała, wskazując na mnie łapą. Puchatą łapą. Na mnie. Gadając. No, tego jeszcze nie grali. Nie ukrywam, oczy miałem jak pięć złotych w dobry, słoneczny dzień.
— Dziękuję panu za uratowanie Ryuu! — Ukłoniła się, wywołując na mojej twarzy automatyczny grymas. — Czy to pana sklep? — zagadnęła, rozglądając się dokładniej po klitce i zanim dobrze zdążyłem odpowiedzieć, ta zadała kolejne pytanie. — Jak nazywają się te kwiaty? — spytała, pokazując palcem [fe, nieładnie] jakieś chabazie na trzeciej półce od góry. Oczywiście szczerzyła się jak mało kto. Przewróciłem oczami.
— Nie ma za co, tak to mój sklep, orchidee — mruknąłem, przechodząc tuż obok dziewczyny i wyglądając przez okno. Oczekiwać tylko, aż wojsko śmignie przez ulicę, wypierdzielić ją stąd w trybie natychmiastowym, bo nie chcemy problemów, podrapać się po brodzie i udawać, że niczego się nie zrobiło. Plan idealny, Stefka, że z ciebie jednak stratega nie zrobili...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz