M

piątek, 29 czerwca 2018

Od Friedricha CD Rene

Po telefonie od tamtej dwójki od razu zmierzyłem do nich ścieżką ich obchodu. Znałem na pamięć większość z nich. Bo jak już wcześniej zaznaczyłem, obchody w naszej branży to nieustanna rutyna. Podejrzewam, że nie tylko ja zapamiętałem doskonale swoją ścieżkę, ale jak i część żółtodziobów. Nie potrzeba wiele czasu by się jej nauczyć a zmiany w kierunkach obchodu są dosyć rzadkie. Zwykle zmieniamy go w momencie kiedy robi się niebezpiecznie.
W oddali zauważyłem już mundury, który nawet z takiej odległości już salutują. Westchnąłem zniesmaczony tym jak dobrze powiodło mi się w wojsku. A tego wojska tak bardzo nienawidziłem.
- Panie Schoch, znaleźliśmy coś co mogło należeć do kogoś z zewnątrz -  krótko, zwięźle i na temat określili w czym rzecz.
-Proszę - odparłem tylko wiedząc o umiejętnościach dwójki niby zwykłych porządkowców. Zdecydowanie przydział ograniczał ich możliwości. Powinni zostać przeniesieni do wywiadu. Powinienem był o to ubiegać już wcześniej lecz z drugiej strony straciłbym bym dwóch najlepszych ludzi. Wolałbym mieć kogoś kto zna się na czymkolwiek. Zostanie samemu z bandą bezmyślnych idiotów to ponad moje siły.
Pokazali mi małe urządzenie, które wyświetliło mapkę z czerwonym znaczkiem, miejscem gdzie aktualnie się znajdujemy. Ściągnąłem brwi ku sobie popadając w zadumę.
-Gdzie to znaleźliście? - spytałem na co wskazali mi miejsce wylotu uliczki.
Chwileczkę, czy to nie czasem...? Verflucht... Mogłaby być ostrożniejsza. Z nieba nie spadają takie rzeczy. Wziąłem sprzęt i zacząłem zmierzać pospiesznym krokiem ku placu. Tam od razu znajdę kogoś z wywiadu albo korpusu naukowego. Zbadają odciski palców i spróbują je zidentyfikować z kimś zarejestrowanym i znajdujących się w dokumentach. Każdy obywatel w tym wieku podaje odcisk palca do późniejszej identyfikacji.
Telefon zawibrował dwa razy. Sygnał o zamieszkach i wezwaniu. Zerknąłem na miejsce i przekląłem pod nosem.  Schowałem telefon i pognałem by jak najszybciej zjawić się na placu. Odgłos szarpaniny i krzyków nienawiści był zadziwiający. Brak strzałów. Wyjąłem swój mały pistolet i strzeliłem ostrzegawczego. Oczywiście wystrzeliłem w górę, nie w ludzi.
Cywile wydawali się być zdezorientowani przez moment nie wiedząc co mają dalej zrobić. Nasi również nie byli lepsi ale okazali się być szybsi. Obezwładnili część buntowników a potem ustawili w szeregu. Część zdążyła zwiać a część po prostu stała i się przyglądała. Parę osób było przytrzymywanych przez kilku porządkowych. Surowym okiem oceniłem całą gromadę. Wśród nich zauważyłem parę znajomych twarzy co niezwykle mnie zirytowało. Mogą próbować mnie przekonać do uwolnienia z aresztu ale niestety moja cierpliwość się kończy. I nie w taki sposób walczy się o pokój. Będąc totalnie nieprzygotowanym. Z resztą to i tak bez sensu.
Nie pytałem o nic nikogo. Trwała cisza a jeśli ktokolwiek się odezwał, po prostu został zignorowany. To byli cywile i nie mogliśmy potraktować ich jak mutantów. Dla nich był zawsze ratunek.
-Aresztować! - wrzasnąłem komendę i stojąc w tym samym miejscu przyglądałem się jak zabierają tych ludzi na dawne komisariaty. Kiedy wszyscy zniknęli mi z oczu  pospieszyłem do samochodu, którym udałem się do Vinzenza. Tam z pewnością będzie czekała na mnie rozmowa. Ciekawe ile osób się na mnie powoła.

(Rene?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz