Strony

Strony

niedziela, 6 maja 2018

Od Stefki CD Bruno


Jednego byłem pewien. Blondynka nie była zwykłym cywilem. Poruszała się inaczej, zachowywała, mówiła. Łypała tym uważnym spojrzeniem, wyszukując niuansów i wyciągając kolejne to wnioski z mojej postawy, słów, odbioru jej osoby. Teraz pytanie, żołnierzyk pod przykrywką, czy pierdzielony rebeliant, który szuka guza w każdym możliwym miejscu, starając się zdobyć jakiekolwiek informacje o czymkolwiek. W sumie obie grupy były upierdliwe, uciążliwe i człowiekowi się ulewało, gdy słyszał o kolejnych akcjach dywersyjnych, czy że znowu odstrzelili nam jakiego mutanta, bo się dał wykryć idiota.
O ile łatwiej by było, gdybyśmy wszyscy po prostu usiedli przy piwie, makao, a jak wojnie, to tej karcianej i po prostu to obgadali, zamiast wyżynać się na potęgę? Odpowiedź to: W chuj.
— Śmiem nie wątpić, do jakiegokolwiek sklepu nie wejdziesz jest to samo — mruczała, na koniec nieco markotniejąc, bo powiedzmy sobie szczerze, wieczne szranki i potyczki nikogo już nie bawiły i naprawdę każdy marzył już o cudownym, szczęśliwym zakończeniu jak z bajki, które znając mojego farta, nastąpi zaraz po tym, jak mnie który żołnierz z obdarowanym pomyli albo nie przypodobam się rebelii. — Chciałabym powiedzieć, że wiele do zaoferowania mają ludzie ale takich coraz mniej. Wojna zmienia ludzi. W ogóle czasem mam wrażenie, że większość ludzi szuka jakiegokolwiek pretekstu do konfliktu — mówiła ciągle, a ja mogłem tylko się krzywić i kombinować, co powiedzieć i jak, żeby przypadkiem sobie wroga nie narobić. Jeszcze mnie sprzeda, pieprzony szmalcownik dwudziestego pierwszego wieku.
— Coś w tym jest — odparłem krótko, neutralne terytoria, dajcie mi wszyscy święty spokój.
— Tak musi być w tym — rzuciła ciężkim tonem, oglądając dokładnie roślinki i nie, proszę, nie mów więcej, nie miałem najmniejszej ochoty babrać się w coraz większych, psychologicznych zagwozdkach. — Gdyby tak nie było, historia ludzkości nie byłaby taka krwawa. I to aż dziwne, że po wielu tysięcy latach ludzie nigdy nie zorientowali się, że mieszkają wśród nich Mutanci. Musieli być naprawdę inteligentni. Co się z nimi stało w tych czasach. Może działa rozwój technologii, kij wie — gadała monotonnie, a to wzruszając ramionami, a to wąchając te pierdzielone chabazie i nie zapowiadało się na to, żeby szybko skończyła swój monolog.
— Dobre spostrzeżenie. Wybrała już pani? — Nie, żebym chciał się jej pozbyć, ale chciałem się jej pozbyć, jak źle to nie brzmi. Wrócenie do krzyżówki było dla mnie w tym momencie jak ta jedna, jedyna myśl, która byłaby w stanie utrzymać mnie przy życiu.
— Tak, jaśmin będzie idealny — odparła ku mojej radości, podając mi kwiat, a ja zawyłem z radości. W duchu, oczywiście.
— Przepraszam, pilne — mruknęła, wyciągając telefon z kieszeni i wychodząc z pomieszczenia, podczas gdy ja zająłem się cichym wzdychaniem, wypuszczeniem pary i oporządzaniem wybranego kwiatka.
Reklamówka, podstawka do roślinki, odżywka w gratisie i wyciągnięcie całego majdanu w postaci dodatkowych pierdół, które powinienem zaprezentować i sprzedać klientom. Co z tego, że nikomu te klamory w domu potrzebne nie były, nie, masz sprzedać, Mazur, bo zobaczysz pieniądze pierwszego, jak świnia niebo.
Blondynka wróciła pospiesznie do pomieszczenia, na co chrząknąłem i wysiliłem się na uśmiech.
Dasz radę, Stefa, to przecież już standardowy rytuał.
— Mógłbym również pani zaproponować specjalny nawóz w płynie do roślin doniczkowych, ozdóbki do powtykania, jak i doniczki, całkiem nowa dostawa, ceramiczne, plastikowe, szklane, różowe, niebieskie, białe, we wzorki, bez wzorków, specjalnie postarzane, w antycznym stylu, z ozdobnikami, zawijasami, malunkami, no do wyboru do koloru, hulaj dusza, piekła nie ma. Zawinąć w celofan? Wstążeczkę dorzucić? Może psikacz na utrwalenie pączków? — mamrotałem i mamrotałem, końca nie było widać, ale trzeba było wszystko dokładnie sprezentować, przedstawić i zaprezentować. — Jeśli nie, to czy to wszystko? Karta, gotówka, drukować potwierdzenie?
Odetchnąłem ciężko, gdy cała maniana została odstawiona, codzienny „różaniec” wypowiedziany, a cała szopka przedstawiona w och, jakże piękny sposób.
Co ja tu jeszcze robię.
Już w barze byłoby lepiej pracować, cholera jasna.

<Bruno?>

[NASTĘPNA CZĘŚĆ]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz